- Złoty utknął w przedziale 4,30-4,35 EUR/PLN i brak mu siły, żeby wybić się w jednym lub drugim kierunku. Na światowych rynkach karty znowu rozdaje dolar, choć czwartkowy zestaw danych z amerykańskiej gospodarki nieco go osłabił, ocenia analityk ProStream - platformy walutowej dla firm - Tomas Kudela.
To był tydzień dość niespodziewanych zwrotów akcji na rynku walutowym, dyktowanych przez dane makroekonomiczne sukcesywnie spływające w kolejnych dniach. W kraju poznaliśmy dynamikę polskiego PKB w IV kwartale 2003 r. Gospodarka urosła o 1% wobec oczekiwanego wzrostu na poziomie 1,1%. Mocno zaskoczyły natomiast dane o inflacji wskazujące na wyraźne spowolnienie dynamiki wzrostu cen (wynik to 3,9% r/r wobec oczekiwanych 4,1% r/r), przypomniano.
"Stopa inflacji spadła z 6,2% do 3,9%, co stawia pod znakiem zapytania jastrzębią postawę RPP, mocną podkreślaną po ostatnim posiedzeniu przez szefa NBP" - powiedział Kudela, cytowany w komunikacie.
Wskazał, że krajowe dane nie miały jednak wpływu na kurs złotego. Nie reagował on też na całkiem interesujące informacje ze strefy euro. Przyzwyczailiśmy się, że z gospodarki krajów unii walutowej, czyli głównie z Niemiec, napływają wieści złe lub bardzo złe. Tymczasem pojawiły się nieśmiałe sygnały przełamania negatywnego trendu. We wtorek Instytut ZEW opublikował dane o nastrojach wśród niemieckich ekspertów branży finansowej. Najnowszy odczyt to 19,9 pkt wobec oczekiwanych 15,5 pkt. Jest to najwyższy poziom od lutego 2023 r. Wyraźnie poprawiła się produkcja przemysłowa w strefie euro, notując wzrost o 1,2% w ujęciu rocznym. Prognozy zakładały spadek o 4%.
"Ożywienie jest kruche i łatwo może zostać zrujnowane przez jakieś wstrząsy zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne" - ocenił analityk.
Dane z europejskiego podwórka poprawiły notowania euro. Ale nie na długo, bo na rynek z mocą wrócił dolar. We wtorek poznaliśmy wskaźnik inflacji CPI w USA, który okazał się zaskakująco wysoki.
"Inflacja spadła z 3,4% do 3,1%, ale rynek oczekiwał spadku poniżej 3%, aby utrzymać przy życiu marzenia o obniżkach stóp procentowych" - wskazał Kudela. Perspektywa utrzymania wyższych stóp procentowych umacnia dolara i przekłada się na rentowność obligacji rządu amerykańskiego, a bije w rynki akcji i waluty, w szczególności rynków wschodzących, dodał.
Presji nie oparł się też złoty zniżkując wyraźnie w pobliże lokalnych maksimów wobec euro i dolara: odpowiednio do poziomu 4,34 PLN/EUR i 4,07 USD/PLN.
"Po chwilowym uspokojeniu rynków w środę, co miało związek z przerwą w publikacji danych makro, w czwartek rynek walutowy ponownie się rozbujał i wahadło poszło w drugą stronę. Okazało się, że sprzedaż detaliczna w USA spadła w styczniu o 0,8 proc. daleko powyżej prognozy - 0,1%. Początek roku w Stanach Zjednoczonych charakteryzował się wyjątkowo paskudną pogodą, co miało istotny wpływ na ruch w sklepach. Niemniej, rynki odebrały dane o sprzedaży detalicznej z mieszanymi odczuciami, tym bardziej że dane o liczbie wniosków o zasiłek dla bezrobotnych (w tygodniu kończącym się 10 lutego) wskazują, że rynek pracy zaczyna być pod presją" - czytamy dalej w komunikacie.
"Słabsza sprzedaż detaliczna zatarła nieco rozczarowanie po danych o inflacji i przywróciła częściowo nadzieje na obniżkę stóp procentowych. Para EUR/USD mimo to potrzebuje gorszych danych, aby przełamać opór na poziomie 1,080" - uważa analityk.
Na razie za dużo jest czynników wspierających dolara, a za mało takich, które mogłyby wesprzeć euro. Jeśli chodzi o złotego, to jak ocenia Kudela, został on "uwięziony" w przedziale 4,30-4,35 zł za euro i ma ograniczony potencjał, żeby pokonać którąś z barier.
Źródło: stooq.pl, inwestycje.pl