Wynik niemieckich przedterminowych wyborów jest obecnie odbierany pozytywnie przez rynki. Kluczowym powodem jest to, że zgodnie z najnowszymi doniesieniami możliwe jest utworzenie koalicji jedynie dwóch partii – CDU/CSU i SPD. Eliminuje to obawy, że wyborcy mogliby wymusić powstanie trzy-partyjnej koalicji, która okazała się nieskuteczna w poprzednim rządzie.
Kolejnym pozytywnym czynnikiem jest brak Zielonych w rządzie. Mimo że partia uzyskała solidny wynik, bawarska CDU zdecydowanie sprzeciwiła się ich udziałowi w koalicji. Dla rynków oznacza to mniejszą presję na agresywną politykę klimatyczną i większy nacisk na poprawę konkurencyjności gospodarki niemieckiej oraz europejskiej.
Taki scenariusz stał się możliwy głównie dlatego, że partii BSW Sahry Wagenknecht zabrakło niewiele do przekroczenia 5-procentowego progu parlamentarnego – zdobyła jedynie 4,9% głosów. Dzięki temu głosy zostały skonsolidowane wokół innych ugrupowań, zamiast dodatkowo rozpraszać scenę polityczną. Gdyby BSW dostała się do parlamentu, Zieloni prawdopodobnie byliby niezbędni do utworzenia koalicji. Partia ta wydaje się również odbierać głosy Die Linke.
Mimo że pozostaje poza koalicją rządzącą, AfD ma powody do świętowania. Partia osiągnęła imponujące wyniki, zwłaszcza w byłej NRD, gdzie w niektórych landach zdobyła ponad 40% głosów. AfD jest coraz częściej postrzegana jako coś więcej niż tylko partia protestu – jej program koncentruje się na kwestiach migracyjnych i gospodarczych, kładąc większy nacisk na sprawy krajowe niż na politykę zagraniczną, w tym wsparcie dla Ukrainy.
Spodziewana jest również szeroka debata na temat niemieckiego hamulca zadłużenia. Wielu ekspertów uważa go za kluczowy czynnik prowadzący do niedofinansowania w istotnych obszarach, takich jak infrastruktura i obronność. Złagodzenie ograniczeń dotyczących długu mogłoby znacząco pobudzić niemiecką gospodarkę, choć pojawiają się obawy o efektywność wykorzystania dodatkowych środków.
Uwzględniając wyniki wyborów oraz wydarzenia od początku roku, nastroje rynkowe w Europie stają się coraz bardziej optymistyczne. Wycofywanie się z polityki klimatycznej w USA zwiększa presję na podobne działania w Europie, a europejskie firmy mogą również skorzystać na kontraktach zbrojeniowych, co mogłoby ożywić borykający się z problemami sektor przemysłowy. Coraz większa jest nadzieja, że UE może być na drodze do gospodarczego ożywienia.
Nie wszystkie wiadomości są jednak pozytywne. Donald Trump zaskoczył rynki, potwierdzając, że mimo zobowiązań Meksyku i Kanady do spełnienia amerykańskich żądań, opóźnione cła zostaną wprowadzone. Ponadto ponownie podkreślił, że zamierza wykorzystywać cła jako źródło dochodu dla rządu USA.
Tymczasem polski złoty (PLN) korzysta na fali pozytywnego sentymentu, wspieranego przez wysokie stopy procentowe, solidne perspektywy gospodarcze oraz nasilające się dyskusje na temat zakończenia wojny w Ukrainie. Poziom 4,15 na parze EUR/PLN wydaje się osiągalny, ale zagrożenie amerykańskimi cłami nadal stanowi istotne ryzyko. Jeśli zostaną one potwierdzone – co prawdopodobnie nastąpi na początku kwietnia – europejskie waluty mogą znaleźć się pod presją spadkową. Proces ten może rozpocząć się już w połowie marca, co daje czas na opracowanie strategii zabezpieczających.